Ogarnia mnie bardzo podejrzany stan poczucia beznadzieji. Jednocześnie, jak to bywa zazwyczaj, cziluje przy Iggy Popie.
Pogody bardziej chujowej, od dawna nie było. Jutro szkoła (= niezły zapierdol, tak, żeby sobie zdać, bo w sumie czemu nie)
W tym momencie zastanawiam się czy, wyjść w deszcz, że niby taka odporna jestem i wogóle - usadowić dupe w jakiejś knajpie,
Czy dalej grzać ją w domu, nudząc się jak łysy wieprz.
Nara, pozdro, siemka, hehcik.
:batman: